Do trzech razy sztuka?

Były wakacje, jednak w mojej głowie ciągle było prawo jazdy. Drugi egzamin miałam 8 sierpnia, dość duży odstęp czasu. Była to totalna porażka.
Wynik egzaminu (jeśli można to "coś" nazwać egzaminem) negatywny.
Czas trwania: niecałe dziesięć minut. Niepoprawne wykonanie zadania egzaminacyjnego- łuku. Tłumaczę sobie to przez stres, gdyż dzień wcześniej łuk wychodził mi bardzo dobrze za każdym razem. Byłam załamana. Kolejny miesiąc życia w stresie. 


Doczekałam trzeciego egzaminu, który był dopiero we wrześniu a dokładnie 6 września o godzinie 10:30. Miałam mieszane odczucia. Wiedziałam,
że jeżeli nie zdam, to nerwowo nie dam rady. Dzień przed egzaminem dokupiłam tradycyjnie jazdy po mieście. Było źle! Ogólnie cały kurs, miałam jednego instruktora. Tego dnia trafiłam na innego, przez którego byłam gotowa zrezygnować z egzaminu.
Wróciłam do domu, prawie z płaczem. Na drugi dzień, czekała mnie jeszcze godzina jazdy "rozgrzewka przed egzaminem", było o wiele lepiej. Siedząc w Wordzie, czekając na swoją kolej, miałam tysiące myśli. Największy stres towarzyszył mi na placu manewrowym. Wyjechałam na miasto! Stres odszedł a w mojej głowie myśl:" Przecież Ty umiesz jeździć, pokaż mu i zdaj to!" Pierwszy raz jeździłam z taką pewnością siebie, śmiało wkraczałam na skrzyżowania itd. Wróciliśmy do Wordu, gdzie egzaminator powiedział mi moje błędy i napisał wynik egzaminu: zdałam! :D
Gdy wychodziłam z placu, chciało mi się płakać, że szczęścia, byłam najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi!
Piszę ten post, tydzień po, gdzie jeszcze nie odebrałam prawa jazdy i tak prawdę mówiąc, jeszcze do mnie nie dociera, że się udało.

Moja rada dla innych? Pewność siebie, opanowanie, zapomnij o tym, że tam obok siedzi egzaminator, patrz na znaki i będzie dobrze!

Powodzenia dla wszystkich zdających!

Cel spełniony: ZDAŁAM PRAWO JAZDY W 2016 ROKU!

Mój pierwszy egzamin!

19 lipca o godzinie 7:40 odbył się mój pierwszy egzamin praktyczny.
Jak wiadomo nie odbyło się bez stresu.
Jadąc do WORD-u przypominałam sobie obsługę, gdzie wcześniej umiałam ją bardzo dobrze. Czułam jakbym czekała mnie pierwsza jazda, a nie egzamin! Moim celem było "aby chociaż wyjechać z placu". W moim otoczeniu istnieje moda na ukrywanie egzaminu, u mnie wiedziało kilka najbliższych osób, aby nie wywoływało to na mnie większego stresu. Gdy już byłam w budynku WORD-u obserwowałam inne egzaminy, dziewczyna nie zdała na łuku. Czułam, że ze mną będzie tak samo. Co gorsze, zauważyłam, że mam tego samego egzaminatora. Na szczęście, mój cel został osiągnięty. Plac zaliczony! Wyjeżdżamy, na wstępie błąd, którego nawet nie zauważyłam. ( to już po mnie) Jednak nie było tak źle, jeździłam 27 minut, ale gdy znalazłam się na drodze jednokierunkowej, której nie zauważyłam i z prawego pasa skręcałam w lewo, no cóż. Pan egzaminator informuje mnie o wyniku negatywnym, jednak ocenia mój egzamin na bardzo dobry. Na początku się nie przejęłam porażką, jednak gdy uświadomiłam się, że nie wiele mi już zostało do egzaminu pozytywnego, było mi bardzo szkoda. Najgorsze jest to, że na egzaminie każda droga
stała się dla mnie podejrzana, a w miejscu gdzie oblałam, byłam wiele razy.
Głupota, no ale nic, nie mogę się załamywać, czekamy na następny, teraz moim celem jest "zdać!".

Pozdrawiam mojego pana egzaminatora, który raczej tego nie przeczyta, który mimo że dał mi wynik negatywny był bardzo miły, wytłumaczył błędy i liczę na to, że znowu się spotkamy na drugim i ostatnim moim egzaminie!

Trzymajcie kciuki!
Copyright © 2014 Live is life... , Blogger